Kurs Jan prowadzony przy Szkołę Nowej Ewangelizacji w Siedlcach był rewelacyjny. Był to duchowy i emocjonalny rollercoaster. Przeżywałam go bardzo intensywnie i dzięki niemu spojrzałam z boku na swoje życie. Była to dla mnie lekcja, dzięki której zrozumiałam, że ciągle muszę przemieniać swoje myślenie. Wcześniej wydawało mi się, że wszystko jest OK, bo przecież chcę służyć Bogu, a moje życie jest takie jakie jest i pewnie niewiele się w nim zmieni. Choć zapraszałam Jezusa do mojego życia, to On musiał się jakoś dostosować do moich planów. Postępowałam tak, jakby to moje było ważniejsze. Brakło postawy, że to ja mam iść za Jezusem, a On idzie przede mną, gdyż ma plan na każdą chwilę mojego życia. Dziś wiem, że to ja powinnam się bardziej otwierać i bardziej świadomie trwać w relacji z Bogiem Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Co dzień na nowo powinnam odnawiać moje myślenie, by czynami udowadniać, że wierzę i kocham Go, bo jest On najważniejszy w moim życiu. Dzięki takiej postawie nic nie tracę. Choć przyjdą trudności, bo na każdego przychodzą, to z Bogiem wszystko wyjdzie mi na dobre. „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8,28).

Przeżyty w styczniu kurs Jan był też dla mnie rachunkiem sumienia, podczas którego zrozumiałam, jak mało znam Jezusa z Pisma Świętego. W Jego życiu wszystko było zadziwiająco spójne w tym, co robił. Może za słabo słuchałam słów Jezusa, bo wychowana w środowisku katolickim „osłuchałam  się” z tymi treściami. Wiele historii z Pisma Świętego znałam na pamięć, więc gdy słuchałam ich an nowo w kościele, mówiłam sobie „to już było”. Oto moja wcześniejsza wiara: pasywna intelektualnie oraz bez głębszego doświadczenia sercem. Na kursie na nowo postanowiłam, że postawa i słowa Jezusa mają zapaść w moje serce i przekładać się na czyny świadczące o mojej przynależności do Niego.

W tym kursie Jezus osobiście zadał mi pytania: „czego szukasz?”, „za kogo mnie uważasz?”, „co chcesz żebym ci uczynił?”, „czy ty też chcesz odejść jak inni?” -trudne pytania, które skłaniają do refleksji: czy częściej w codzienności świadczę o Nim czy też odchodzę od Niego.

Kolejną ważną rzeczą było przyjęcie i dawanie przebaczenia polegające na wyrzeczeniu się zemsty, na wzór doskonałego przebaczenia Boga Ojca.

W codziennym zabieganiu nie miałam czasu, by oddać Jezusowi swoje zranienia z dzieciństwa, choć w ostatnim czasie bardzo odczuwałam przynaglenie Jezusa, by to uczynić. Miało to miejsce na pięknej adoracji.

Za kolejną wielką łaskę odczytuję odpowiedź Jezusa na pytanie, które długi czas mnie męczyło wewnętrznie: jak to możliwe, żeby nie odczuwać złości i buntu czy nienawiści, odwetu na krzywdy doznane w dzieciństwie? Wydawało mi się to niezdrowe, psychologicznie niepoprawne, że ofiara milczy, bo zabrano jej możliwość obrony. I ujrzałam wtedy ofiarę Jezusa na krzyżu. On milczał, nie odpowiedział odwetem oprawcom na okrucieństwo, ciosy, poniżenie, zabicie. Dlatego Jego cierpienie jest w każdej osobie skrzywdzonej, która nie może się od tego cierpienia uwolnić. W sytuacjach beznadziejnych Jezus utożsamia się z człowiekiem cierpiącym.

Podsumowując warto było być na kursie Nowe Życie i Emaus, żeby móc uczestniczyć w kursie Jan. Uważam, że każdy powinien przejść kurs Jan, żeby wiedzieć co to znaczy być prawdziwym katolikiem, nie tylko z nazwy. Smutne jest, że kiedyś chrzciło się ludzi nawróconych i zewangelizowanych, a dziś trzeba nawracać ludzi ochrzczonych. Sama oczywiście też zaliczam się do tej grupy, która ciągle musi i chce się nawracać. Kurs Jan dał mi bardzo dużo do przemyślenia, kilka zdań było dla mnie niezwykle cennych i uzdrawiających. Treści kursu Jan trafiły bardzo do mojego serca, gorąco polecam ten warsztat ćwiczeń każdemu. Dziękuję całej ekipie SNE za ich poświęcenie, świadectwo i za stworzenie bardzo życzliwej, przyjaznej i ciepłej atmosfery.

Anna, 39 lat

 

Kurs Jan to kamień milowy w moim życiu. Czuję to i jestem pewna, że moje życie nigdy już nie będzie takie, jak przed kursem. Podczas kursu Emaus spotkałam Pana Jezusa – Słowo. W czasie kursu Jan poznałam i odczułam bezwarunkową miłość Boga Ojca, a Duch Święty napełnił moje serce i mnie całą Swoim pokojem. Weszłam w kontakt ze sobą i zrozumiałam sens i moc cierpienia, które jest wielką łaską i za które gorąco dziękuję Bogu Ojcu, jednocząc z cierpieniami mojego Pana, Króla, Nauczyciela, Mistrza i Przyjaciela, mojego Zbawiciela – Jezusa Chrystusa. Nie chcę się nigdy odłączyć od miłości Boga, pragnę trwać w Nim teraz i na wieki wieków. Amen.

Uczestniczka, lat 44

 

Jestem nauczycielką z ponad 38-letnim stażem pedagogicznym. Traktuję swoją pracę bardzo serio. Jestem szczęściarą, ponieważ praca jest jednocześnie moją życiową pasją. Zawsze starałam się doskonalić jako nauczyciel, wychowawca, pedagog: studia podyplomowe, kursy, szkolenia itp. I oto – Co się stało? Wybrałam się na kurs Jan przez co stałam się uczniem najbardziej elitarnej szkoły świata – szkoły Jezusa. Wszystkie podręczniki, zastępuje PISMO ŚWIĘTE, w którym znajduję gotową, odpowiedź na swoje pytania. Okazuje się, że dydaktyka, metody nauczania w szkole Jezusa są ponadczasowe, nowoczesne i bardzo skuteczne. Jestem przekonana, że Jezus ,,szeptem, na ucho’’, dyskretnie podpowiada mi, kieruje moimi decyzjami i wyborami. Dba o moje relacje, dlatego to, co robię daje mi tyle satysfakcji i ubogaca mnie jako człowieka.

Mój Mistrz-Nauczyciel zaprosił mnie do Jego szkoły. To wielki zaszczyt, wyróżnienie i szczególna łaska być uczniem Jezusa. Chcę za nim podążać, pozwalać się formować i przemieniać zgodnie z Jego planem na moje życie. Zrozumiałam jak bardzo mnie kocha, jak troszczy się o mnie. Z wielką ufnością oddałam siebie, swoich bliskich, przyjaciół i wszystkich, których Pan postawił na mojej drodze, w Jego Boskie ręce.

Podczas kursu powierzyłam Jezusowi swoje troski, zadałam konkretne pytania z nadzieją, że pomoże mi znaleźć właściwe rozwiązanie. Nie spodziewałam się, że tak szybko, wręcz natychmiast otrzymam czytelną odpowiedź. Przekonałam się, że Jezus zna nasze serca, nasze najskrytsze pragnienia. Doświadczyłam  Jego bezgranicznej miłości. Ufam Jezusowi, On jest Drogą, Prawdą i Życiem.

Jadwiga, 58 lat