Podczas tego kursu dotarło do mnie, że jestem zbyt przywiązana do rzeczy materialnych. Zdałam sobie sprawę, że uczeń Jezusa nie potrzebuje zbytnio zabiegać o dobra materialne, gdyż o wszystko dba Pan Jezus. Gdy podczas kursu jedna z uczestniczek ofiarowała mi  wartościową rzecz, uświadomiłam sobie, że ja też chcę się dzielić z innymi tym, co dla mnie przedstawia jakąś wartość. Zrozumiałam tym samym, że stan posiadania staje się czymś drugorzędnym, gdy wybiera się Jezusa Chrystusa na przewodnika i nauczyciela.

Anna, 59 lat

Od dawna chciałam przeżyć kurs Jan i wreszcie dostąpiłam tej łaski. Podczas tych szczególnych rekolekcji Bóg zrobił przegląd mojego życia, kiedy pokazał mi, jak poprzesuwane są proporcje czasowe mojego dnia, gdy redukuję dla tzw. ważnych spraw mój czas, jaki powinnam przeznaczyć dla Boga, mojej rodziny i przyjaciół. Przed kursem Jan myślałam, że jestem dobrze poukładana. Niestety, przede mną długa i ciężka praca, by wejść w bliską relację z Panem Bogiem. Podczas kursu dostałam od Pana takie słowa: „Jakże szczęśliwy jest człowiek, którego Bóg upomina. Nie gardź więc karceniem Wszechmogącego, bo On zrani, ale On też opatrzy rany”. To był przełomowy moment, bo rozumiałam, że Bóg działa z miłości do mnie i dla mojego dobra oraz dla pokoju mego serca. Pomyślałam wtedy: co ja mogę poświęcić dla Boga? Nie czekałam długo na odpowiedź, która przyszła w trakcie kolejnej dynamiki, ale nie będę zdradzała jej szczegółów, by osoby czytające to świadectwo same zdecydowały się na udział w takim kursie i podczas niego zostały zaskoczone działaniem łaski Pana tak, jak ja tego doświadczyłam. Jedno co mogę napisać, to że w trakcie kursu oddałam Bogu ludzi  i rzeczy mi najdroższe: moją najbliższą rodzinę i przyjaciół, dobra materialne Wtedy mogłam stanąć przed Panem ukrytym w Najświętszym Sakramencie z kartką w dłoni, gdzie napisałam słowo miłość, bo zrozumiałam, że za serce odpłaca się sercem a za miłość odpłaca się miłością. Nie ma na świecie rzeczy czy osoby, której nie zawierzyłabym lub nie oddałabym Bogu. W Jego dłoniach bowiem wszystko ma swoją wartość i są tam najbezpieczniejsi. W chwili obecnej zrozumiałam, że największą wartością w życiu i jego sensem jest całkowite oddanie się Bogu z wielką ufnością. On ma najlepszy plan i z każdej sytuacji wyprowadzi dobro. Zakończę to świadectwo słowami, które otrzymałam od Pana podczas nocnej adoracji: „kto zachowuje Prawo, kontroluje swoje myśli, skutkiem bojaźni Pana jest mądrość”.

Anna, 48 lat

Bóg spełnił pragnienie mojego serca, którym było przeżycie kursu Jan. Wcześniejszy kurs Emaus pokazał mi, że potrzeba we mnie odmiany, co do oceniającego patrzenia przeze mnie na innych. Kurs Jan jest kolejnym krokiem mojej przemiany. Dzięki łasce działającej podczas tych szczególnych rekolekcji udało mi się przebaczyć memu tacie i poprosić go o przebaczenie, gdyż całe życie obwiniałem go o to, jaki jestem. Miałem do niego żal, że nie był w moich oczach dobrym Ojcem. Pan Jezus pokazał mi, że to wszystko była moja wina. Szukałem miłości u ludzi, a od najmłodszych lat nie kochałem ani Boga, ani samego siebie. Brak ojca spowodował, że na siłę szukałem męskiego wzorca u innych zamiast zwrócić się do Boga. Byłem tak bardzo egoistyczny, że chciałem nawet mojej narzeczonej pokazać swoje męstwo, prosząc wcześniej Boga o niebezpieczeństwo dla niej, bym mógł wybawić ją z opresji niczym „książę przybywający z odsieczą na koniu”. Na kursie zrozumiałem, że Pan Bóg wysłuchał nawet tak dziwnej prośby, bo wszelkie zło i ciężkie próby, które nas spotkały były wynikiem mojej potrzeby zabłyśnięcia. Dziękuję Mu, że na to pozwolił, a jednocześnie dziś staję pełen skruchy, że narażałem nas na niebezpieczeństwo. Pan Bóg dopuścił zło bardzo blisko, a jednocześnie dał mi broń w postaci różańca. Gdy to zrozumiałem dotarło do mnie, że choć to było dopuszczeniem zła, mimo wszystko zbudowało moją pewność siebie jako mężczyzny. Do tej pory szukałem męskości w moim ojcu, a tymczasem dosłałem ją od samego Najwyższego. Pozwolił mi On wielokrotnie walczyć o swoją kobietę, wprawdzie nie w bójkach, o które mi chodziło, ale na różańcu wobec wielu zagrożeń i wątpliwości, które nas dotknęły. Co więcej, mój egoizm wyrażał się też w zachłanności. Na początku kursu wziąłem jedną z butelek wody, których było tylko kilka dla wszystkich uczestników. Tłumaczyłem sobie, że przecież biorę leki i potrzebuję zapasu wody. Pamiętam jak dziś, gdy na pielgrzymce brakowało wody. Dziś pragnę z całego serca podziękować Bogu, że przemienia mnie, mój egoizm i to, że pomógł mi zbudować prawdziwą męskość walcząc z Nim i Michałem Archaniołem u boku.

Michał, 26 lat

Podczas kursu Jan doświadczyłem nowego spotkania z żywym Jezusem w dniu 20.01.2018r. Mój Mistrz pokazał mi, gdzie jest moje miejsce i jak mam podążać za Nim, dając się Mu formować i przemieniać. Podczas jednej z konferencji przyszła mi myśl, abym wyrzekł się na nowo pychy i poprosił Go o dar cierpienia w miejsce tej okropnej wady. Tak się stało już następnego poranka, gdy budząc się wstałem z bólem nogi tak mocnym, że nie mogłem chodzić i przez cały dzień kulałem. Kolejnego dnia rano ból ustał. W ten sposób Pan Jezus pokazał i, że jest bardzo blisko mnie i wszystko może, bo tylko On ma taką moc. Dał mi też przekaz, abym Mu bardziej ufał i poddał się Jego woli! Tego oczekuje On ode mnie, bo mnie bardzo miłuje i jest łaskawy. On wie też, że choć mam wady, a całkowicie chcę Mu ufać i oddać Mu całą moją miłość. Kończąc kurs Eucharystią, doświadczyłem bliskości i miłości od Jezusa żywego tak bardzo, aż popłynęły mi łzy radości. Była to „najsłodsza” Eucharystia w moim sercu.

Piotr, 49 lat