Pierwszy dzień (niedziela): stosunkowo mało uczestników na obu mszach (czyżby na absencję miało wpływ duże sobotnie wesele?).

Drugi dzień: a jednak Parafianie przejęli się zaproszeniem na Misje, bo licznie uczestniczyli w nabożeństwie Fatimskim połączonym z Procesją Światła na cmentarz, czyli znów dyskretnie zadziałała Matka Jezusa.

Trzeci dzień: frekwencja w święto Podwyższenia Krzyża zdecydowanie wyższa na obu mszach, …no i na Wieczorze Uwielbienia, którego atmosfera zrobiła na wiernych wielkie wrażenie.

Czwarty dzień: ciepłe dni kończącego się lata i długie kolejki do konfesjonałów, gdyż spowiedź skończyła się po zapadnięciu mroku tj. o 20:35.

Piąty dzień: parafoanie mówią o głębokim przeżyciu wieczoru modlitwy o nowe dary Ducha Świętego w oprawie muzycznej scholi z rodzinniej parafii ks. Tomasza w Białej Pofkaskiej, a on sam prosi wiernych o wzmożoną modlitwę w intencji swego zdrowia, bo musi wspomagać się antybiotykiem, by mógł dokończyć Misje.

Szósty dzień: załamanie pogody zmienia plany Dogi Krzyżowej przez Polskowolę sprawiając, że odbywa się ona wewnątrz parafialnej świątyni.

Siódmy dzień: mimo wciąż niesprzyjającej aury pogodowej wierni w odświętnych strojach przybyli tłumnie, by powitać Znaki misyjne i towarzyszącego im biskupa Grzegorza, który przewodniczył Eucharystii z pełnym wzruszeń rytem odnowienia przysięgi małżeńskiej.

Ósmy dzień: zapamiętamy radosne i pełne pokoju twarze zgromadzonej na obu mszach ponad połowy mieszkańców parafii, którzy w dniu zakończenia „misyjnego maratonu”… żałowali, że to już koniec.