Dla mnie to już trzeci kurs SNE. W porównaniu do poprzednich dwóch ten był dla mnie najtrudniejszy. Trudności zaczęły się już w momencie planowania przyjazdu. Nie tylko dlatego, że to cztery a nie trzy dni, jak poprzednio. Aby móc na niego pojechać, obiecałem bratu, że pomogę mu w zaległych pracach gospodarskich (brat ma gospodarstwo rolne). Niestety brat przed kursem rozchorował się i musieliśmy przełożyć zaplanowaną wcześniej prace, a potem, gdy wyzdrowiał wykonywać je w pośpiechu. Do końca nie wiedziałem, czy przyjadę. Przyjechałem i spóźniłem się na pierwszy dzień. W odróżnieniu dwóch pierwszych kursów, a szczególnie Nowego Życia, gdy doświadczałem często bardzo radosnych przeżyć, te dni były trudne, a zarazem bardzo poruszające. Szczególnie przeżyłem pytanie o zaufanie Jezusowi i wyrzeczenie się dla Niego wielu rzeczy. To było dla mnie najtrudniejszym egzaminem w życiu.

Andrzej

 

Odnalazłam Jezusa w konferencjach, rozmowach i w trosce o drugiego człowieka. Ten kurs uświadomił mi i pokazał, co jest dla mnie najważniejsze, nad czym mam jeszcze popracować. Bóg mi też pokazał, że wszystko jest łaską, że cały czas jesteśmy formowani przez Jezusa i uzdolnieni do pełnienia woli Bożej. Będąc na kursie zrozumiałam, co jest dla mnie fundamentem w życiu. Jezus, otworzył mi oczy na różne rzeczy i  słabości. Pomimo swoich trudności wiem, że ze mną jest Jezus, który daje to, czego potrzebuję. Dostałam też łaskę obcowania sam na sam z Jezusem w tym czasie, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Chwała Panu!

Justyna, 37 lat

 

Jadąc na kurs Jan, spodziewałam się czegoś rewelacyjnego, dlatego bardzo chciałam tam być. Jednak moje przeżycie z pierwszego dnia kursu były małym rozczarowaniem, gdyż oczekiwałam czegoś więcej. Jednak już drugi dzień był dla mnie wielkim zaskoczeniem, bo poczułam jakbym przeżyła go z Jezusem. Uczęszczam, w miarę moich możliwości, codziennie na Eucharystię, bo tam spotykam Jezusa. On jest moją siłą; z niej czerpię energię najwięcej. Podczas kursu zobaczyłam, że powinnam bardziej popracować nad relacjami, które są dla mnie trudne i dziękować za te dobre. Ujrzałam swoje wymówki Mojżeszowe i że mam jeszcze mało zaufania do Boga. Sprawy, które wydawały się najważniejsze zaczęłam widzieć w zupełnie innym świetle. Modlę się w czasie pracy w ciągu dnia, ale mało czasu poświęcam na modlitwę osobistą w relacji: ja – Bóg. Na kursie dostałam tę łaskę i spędziłam dużo czasu z Panem właśnie na osobistej modlitwie. Ujrzałam też siebie we  fragmencie  rozmowy Jezusa z Natanaelem i zrozumiałam, że Jezus patrzy zupełnie inaczej na moją osobę niż ja sama. Mój Rabbuni chce mnie formować i posyłać, a ja nie muszę się obawiać, że czegoś nie potrafię zrobić. Z Nim mogę wszystko, a On ze mnie nigdy nie zrezygnuje. Na kursie zrozumiałam też Duch św. mnie prowadzi i wie, gdzie podążam! Uświadomiło mi to Jego siłę, opiekuńczość, a zarazem delikatność i jeszcze to, że jedyną rzeczą, jakiej ode mnie oczekuje, to Mu zaufać i dać się prowadzić w przeróżnych sytuacjach, nawet gdy nic nie rozumiem. To jest dla mnie trudne, gdyż od zawsze próbowałam sama dźwigać cały świat na swoich barkach. Zapomniałam, jak być dzieckiem. Na kursie uświadomiłam sobie, że to nic złego poczuć się, jak bezbronne dziecko. Wymagało to ode mnie przełamania pewnego oporu i dumy. Poczułam wolność, że nie muszę wszystkiego kontrolować i że Bóg nad wszystkim czuwa, a być jak dziecko Boże, nie oznacza bezradności, ale siłę. Teraz wiem, że mogę się Panu w ciemno powierzyć i być prowadzona przez Ojcowskie ręce.

Uczestniczka

 

Najbardziej poruszyła adoracja, gdy trwałam u stóp swojego Mistrza i Nauczyciela. Ta godzina u stóp Pana przeminęła bardzo szybko. Wpatrywałam się w Jego oblicze, z gorącym pragnieniem w sercu, aby przemienił moje serce i uzdolnił do służby w Jego szkole. Niech będzie Bóg uwielbiony, w moim sercu i w sercu tych wszystkich do których Duch Święty mnie poprowadzi.

Urszula

 

Na tym kursie najbardziej poruszyło mnie 10 minut, które mieliśmy przeżyć w samotności tylko z Bogiem jako Ojcem. Poszłam wtedy do samochodu. Usiadłam z tyłu i zaczęłam mówić Bogu o moich problemach. Czułam, że jest obok mnie i bardzo uważnie słucha. Zaczęłam mówić Mu o tym, że chcę spędzać z Nim czas nawet, gdy gram w piłkę. Wyobraziłam to sobie i poczułam, że to dzieje się naprawdę. Dziesięć minut to stanowczo za mało, ale zaraz potem był następny punkt programu. W kolejnych dniach, gdy były jakieś zajęcia na dworze cały czas patrzyłam się w tylną szybę samochodu czując, że to jest miejsce, w którym chcę i będę spotykać się z Bogiem Ojcem, moim Tatą.

Tosia, 12 lat.

 

Niewątpliwie doświadczyłam Chrystusa na tym kursie w wielu momentach. Były to dla mnie dni bardzo dotykające moje serce. Zarówno poprzez treść konferencji, jak i w chwilach ciszy z Jezusem otrzymałam konkretne wskazówki dotyczące mojej drogi za Chrystusem. Kurs Jan był dla mnie swoistą terapią szokową, abym w końcu w pełni oddała życie Jezusowi

Uczestniczka

 

Podczas kursu zrozumiałam na nowo, jak wieloma przyjaciółmi Pan mnie obdarzył, gdy po swoim nawróceniu trafiłam do Wspólnoty Jednego Ducha. A jednocześnie zaskoczyła mnie moja własna gotowość do ofiarowania się innym. Wiem, że ta siła, która pochodzi od Pana trwa we mnie tylko dzięki Niemu. Kurs pokazał mi również, jak wiele mam niedoskonałości i jak bardzo muszę się starać o żywą relację z Panem – starać się zwłaszcza o osobiste chwile ciszy. Choć po kursie czuje się bardzo zmęczona i odczuwam we mnie pełno emocji, to bardzo dziękuję Panu Bogu za ten błogosławiony czas.

Uczestniczka, 24 lata

 

Ze wszystkich trzech dotychczasowych kursów, to właśnie kurs Jan najbardziej mnie dotknął. Najbardziej go przeżyłam, choc dwa poprzednie też spełniły w moim życiu dużą rolę. Mimo, że już wcześniej zawierzyłam swoje życie Jezusowi Chrystusowi, to teraz mam jeszcze większą świadomość, że sama nic nie mogę, a wszystko co dzieje się w moim życiu jest od Niego. Jezus pokazał mi, ile jeszcze jest we mnie starego człowieka. Jak wiele razy było we mnie uporu „osła”. Na adoracji kiedy leżałam krzyżem przed Jezusem mówiłam, lep mnie Chryste i ciosaj na swój obraz. Ty znasz mnie lepiej, niż ja sama siebie. Ty wiesz najlepiej, gdzie mnie posłać, posyłaj więc mnie. Zabieraj lęki. Obym nie była niczym liśc osiki, który już przy lekkim podmuchu zaczyna drżeć. Chwała Panu!

Teresa, 65 lat

 

Podczas kursu Jan zdałam sobie sprawę, że najtrudniejsze dla mnie, to jest bezwzględne postawienie Jezusa na pierwszym miejscu. Zrozumiałam, że nigdy nie będę blisko Jezusa, jeżeli nie oddam wszystkiego, do czego jestem przywiązana. Teraz chcę już w pełni zaufać Jezusowi, chcę, żeby był moim Panem, bo zobaczyłam, jak wciąż bardzo jestem uzależniona od tego świata. Ufam, ze spłynie na mnie łaska Pana Jezusa, abym w pełni mogła nazwać się Jego uczennicą. Osobista adoracja Pana Jezusa uświadomiła mi, że jak się jest blisko Pana Jezusa, to nie czuje się upływu czasu. Niech będzie uwielbiony Jezus Chrystus każdym moim słowem, myślą i gestem.

Uczestniczka, 65 lat

 

Przyjechałam na kurs Jan z wdzięczności Jezusowi. Po przyjeździe od razu zaczęłam być ciosana. Myślałam, że nie dam rady i najlepszym wyjściem będzie powrót do domu. Później Jezus zaprosił mnie, abym poszła za Nim. Opierałam się bardzo i tak naprawdę nie wiem, czy dam radę. Jestem słaba, ale ufam, że Pan uzdolni mnie i będę mogła Mu służyć godnie, jak przystoi uczniowi Jezusa. Bardzo bym chciała, nie wiem jednak, czy troski nie zagłuszą mi pięknego głosu słowa. Jezu, uczyń mnie taką, jaką mnie pragniesz. Nie pozwól mi odejść. Ufam Tobie!

Uczestniczka

 

Było dużo momentów, które poruszyło moje serce i pozwoliło mi odnaleźć w sobie to, co dzieli mnie od bycia wiernym uczniem Jezusa. Kurs uświadomił mi, jak bardzo polegam na przedmiotach materialnych; jak one warunkują mój stosunek do Jezusa i bliźniego. Pokazało mi to również, jak ciężko zostawić mi to wszystko, by pójść za Nim. Teraz wiem, że muszę to zrobić, choć będzie to boleć dla większego dobra.

Piotr 28 lat

 

Przyjechałam na kurs Jan, żeby stać się uczniem Jezusa. Dopiero teraz otworzyły mi się oczy na to, jakie mam „braki mojego serca”. W moim przypadku potrzeba dużego zaufania Jezusowi, żebym pokonała te bariery. Pan Jezus szczególnie mnie dotykał na adoracji, kiedy w ciszy byłam tak blisko Pana. Serce mi biło tak mocno, iż myślałam, że mi wyskoczy z piersi. Pan napełnił mnie wielką radością, a nawet myślę, że i powołuje do konkretnej misji.

Uczestniczka

 

Najmocniejszym momentem na kursie Jan była dla mnie adoracja. Uświadomiłam sobie wtedy, że Pan zaprasza mnie do głębszej relacji, zapewniając mnie niejednokrotnie podczas tych rekolekcji, że będzie ze mną dokądkolwiek się udam oraz, że zaspokoi każdą moją potrzebę. Chwała Panu!

Emilka, 29 lat