Na początku maja br. pojechałam do Zawad (nieopodal Niepokalanowa) z misją wędrowania od domu do domu, by osobiście przekazać każdemu mieszkańcowi zaproszenie na misje ewangelizacyjne, które Wspólnota Jednego Ducha głosić będzie w tamtejszej parafii. Jednak o wiele ważniejszym od przekazania ulotki informacyjnej było podzielenie się doświadczeniem Boga w swoim życiu. Chciałam opowiadać o tym, jak odkryłam miłość Zbawiciela i doświadczam od wielu lat Jego prowadzenia. Chrystus Pan dotknął mnie swoją dłonią już w dzieciństwie, gdy moje życie było zagrożone śmiercią. On przywrócił mi upragnione zdrowie, po czym przez Słowa Pisma powiedział: „Wracaj do domu do swoich i opowiadaj, co uczyniłem dla Ciebie i jak ulitowałem się nad Tobą”.

Jestem we Wspólnocie Jednego Ducha od dziewięciu lat. Naszą główną misją jest głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu oraz historii swojego osobistego spotkania z Jezusem i Jego przemieniającą serce miłością. To doświadczenie jest tak silne, że razem za Świętym Piotrem i Janem powtarzamy: „Nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli” (Dz 4,20).

Misje ewangelizacyjne w Zawadach to jedna z wielu inicjatyw podejmowanych przez WJD, ale pierwsza w swoim rodzaju, jeśli chodzi o pukanie do drzwi konkretnych domostw i w ten sposób dzielenie się wiarą. Dla mnie było to doświadczenie typowo ewangeliczne. Gdy przed podjęciem tego zadania miałam jakiekolwiek wątpliwości, to sam Jezus udzielał mi konkretnych wskazówek, podobnie jak kiedyś siedemdziesięciu dwóm, gdy rozsyłał ich po dwóch do wsi i miast, tam gdzie sam pójść zamierzał. Gdy chodziłam w parze z miejscową parafianką od domu do domu przypominałam sobie i moim słuchaczom, że Pan umarł za nas i zmartwychwstał. On żyje i uzdrawia dziś, a ja jestem tego dowodem, bo dał mi życie w obfitości i chcę się tym dzielić! Błogosławiłam mocą Jezusa każde domostwo i wszystkich członków rodzin, tych obecnych i nieobecnych, tych zasłuchanych i lekceważących, których na szczęście było niewielu. Spotkałam się w przeważającej większości z bardzo miłym przyjęciem, uśmiechem gospodarzy oraz niejednokrotnie łzami wzruszenia. Wszelki strach i niepewność ustępowały miejsca mocy i radości której źródłem jest Duch Święty, bo On już zstąpił na nas i otrzymaliśmy Jego moc by być Jego świadkami aż po krańce ziemi!

Dziękuję Bogu za każde spotkanie, każde serce, które wypełnił na nowo nadzieją, ale tez za to, że po raz kolejny pomnożył moją wiarę i miłość ku Sobie, gdy odpowiedziałam na Jego wezwanie i zechciałam się nią podzielić.

Emilia (30 lat), lider Wspólnoty Jednego Ducha

 

Do WJD należę ponad trzy lata. Myślałam, że z powodów rodzinnych nie uda mi się pojechać do Zawad z zaproszeniem tamtejszych ludzi na misje parafialne. W jakimś stopniu poczułam nawet ulgę, że nie muszę się tym stresować. Jednak, gdy moje sprawy ułożyły się i na spotkaniu wspólnotowym usłyszałam słowa ,,Zbudz się!”, moje serce zrozumiało, że muszę tam być, by podzielić się tym, jak ja cztery lata temu spotkałam Jezusa Żywego w drugim człowieku i jak Jezus przemienił moje życie.

Pomimo zmęczenia po całym tygodniu pracy, pomimo strachu przed wyjściem z dobrą nowiną do drugiego człowieka, pragnę dzielić się i opowiadać innym o Bogu. Odwagę do dzielenia się wiarą daje mi Duch Święty. Wierzę i doświadczam, że moc w słabości się doskonali. Bo gdzie kończą się moje możliwości, tam zaczynają się Jego. Dzięki temu przeżyłam w Zawadach cudowny i wartościowy dzień. Rozmawiałam o Bogu z rożnymi ludźmi: starszymi i młodszymi, rolnikami i właścicielami dużych firmach. Każdy znich był serdeczny i grzeczny. W wielu domach czułam się jak wyjątkowy, wyczekiwany i bardzo ważny gość, w niektórych oczach dało się dostrzec wątpliwości i zdziwienie, że Jezus może przemienić wszystko, a Jego plan na nasze życie jest rzeczywiście najlepszy. Ja siałam ziarno, Jezus zajmie się resztą.

Niesamowite doświadczenie, które dało mi odwagę i siłę. Pomimo trudnego okresu w moim życiu z powodu poważnych chorób bliskich mi osób czuję radość, pokój i opiekę Jezusa i Matki Bożej.

Ania (39 lat)

 

„Idźcie i głoście”! Hasło programu duszpasterskiego na obecny rok mocno do mnie przemawia. „Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli” (Dz 4,20). Zatem, za św. Piotrem i Janem, powiem i ja: nie mogę nie mówić o tym, czego doświadczyłam i ciągle doświadczam. Nie chcę milczeć o miłości Jezusa… nieustającej !

Oczywiście, im było bliżej wyjazdu do Zawad, tym było więcej wątpliwości. Czy sprostam? Czy sobie poradzę? Czy to ma sens? Wieczorem przed sobotnim wyjazdem, czytając Słowo natrafiłam na fragment z Mt 16,23: „Zejdź mi z oczu szatanie. Jesteś mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu lecz po ludzku”. W jednym momencie olśniło mnie to słowo! Zrozumiałam bowiem, że moje wątpliwości były zawadą w misji w Zawadach. Ten fragment stał się bardzo konkretną odpowiedzią. W sobotę rano, tuż przed wyjazdem zdążyłam jeszcze przeczytać w rozważaniach „Słowo wśród nas” na ten właśnie dzień taki oto tekst: „Panie (…) uzdolnij mnie do świadczenia o Tobie wobec braci (…)”. Czy to nie konkret? To Jezus jest Tym, który wzywa by pójść za Nim. Skoro wzywa to również uzdalnia. Zaufać – tylko tyle i aż tyle potrzeba, by chodzić z Nim po wodzie. I tak było w Zawadach. Wchodząc przez otwartą bramę na jedno z podwórek zastałyśmy groźnie wyglądającego psa – buldoga. Był na szczęście na łańcuchu. Dlatego oceniłyśmy sytuację na bezpieczną. Jednak, czekając pod drzwiami domu usłyszałyśmy nagle słowa z głębi podwórza: „Odważne panie jesteście!”. Okazał się być to głos gospodarza (niezbyt zachwyconego naszą wizytą), któremu towarzyszyły kolejne dwa buldogi, tym razem biegnące „luzem”, które oczywiście szczekając zbliżyły się do nas. Jednak we mnie był taki pokój serca i przekonanie, że nic mi się nie może stać, iż spokojnie odpowiedziałam: „Duch Święty nas prowadzi”.

W większości przypadków spotkania z mieszkańcami były bardzo miłe. W wielu domach przygotowano się na nasze odwiedziny, które zresztą ksiądz proboszcz zapowiedział tydzień wcześniej w kościele. Ten czas był zatem wypełniony wzajemnym dzieleniem się wiarą z doświadczania obecności Jezusa w codzienności. Często kończyliśmy wspólną modlitwą. A wszystkiemu towarzyszyła radość, że to się dzieje… naprawdę!

Co więcej, Pan mi dał i tę łaskę, którą kiedyś zapowiadał swoim uczniom, gdy ich wysyłał na głoszenie. A mianowicie zapowiadał im wtedy, że niektórzy odrzucą ich głoszenie. Zdarzyło się bowiem, że raz zostałam potraktowana jak członek „wielkiej, niebezpiecznej sekty”. To pokazuje tylko, jak zraniony człowiek broni się przed Miłością w przekonaniu, że poradzi sobie sam… Obiecałam temu panu modlitwę i o dziwo… nie spotkałam się ze sprzeciwem. I mimo, iż rozmowa nie zakończyła się „sukcesem”, widać właśnie tam miałyśmy tego dnia dotrzeć. Do dziś nie potrafię i nie chcę zapomnieć o tym człowieku. Dlatego ciągle go polecam Panu.

Głoszenie Jezusa bardzo otwiera. To niesamowite kiedy mówi się o Nim przy bramie czy płocie. To cudowne, kiedy modli się wspólnie przez zamkniętą bramę. Niesamowite było też to, że „mówienie o Jezusie” dla niektórych ze słuchaczy po raz pierwszy opuściło przestrzeń kościoła. To doświadczenie pokazuje, że potrzebujemy wzajemnie umacniać się naszą wiarą z innymi. Nie tylko z tymi, którzy Go nie znają ale też z innymi wierzącymi, by otwierać wzajemnie serca dla Niego. Wielbię Pana we wszystkich osobach, których spotkałam i we wszystkich rozmowach na Jego temat. Dziękuję Mu za to doświadczenie i za wszystkie łaski, które strumieniami płyną do naszych serc! Bo świadczyć o Nim, to wielka łaska…

Monika (44 lat)

 

Pojechałem do Zawad, bo Pan Jezus mnie tam posłał, a ja odpowiedziałem na Jego zaproszenie. Odwagę do dzielenia się wiarą dał Duch Św., który zawsze chętnie obdarza nas swymi darami. On nas uzdalnia do posługi. W Zawadach zostałem dobrze przyjęty, choć wyczuwałem, że nie wszyscy gospodarze otwierali się „do końca”. Dla mnie jednak było ważne, że byli mili i chcieli słuchać. W wielu domach miałem możliwość dać świadectwo swojego nawrócenia, wygłosić kerygmat i odmówić z nimi wspólną modlitwę. Wierze w to, że Słowo posiane przyniesie plon, a radość jaką mam z tej posługi pozostanie długo w moim sercu. Wierzę, że to Duch Św. posłuży się mną jeszcze nie raz. Chwała Panu!

Antoni (60 lat)

 

Należę do siedleckiej Wspólnoty Jednego Ducha, której celem jest ewangelizacja. Czułam od dawna pragnienie wyjścia do ludzi ze Słowem. Myślę, że Pan Bóg często daje nam szansę bycia siewcą Dobrej Nowiny o zbawieniu i wtedy jest ważna nasza odpowiedź. Bez wahania podjęłam się tego, a Duch Św. dał dar męstwa, wolność w Bogu i odwagę. Zaparcie się samego siebie i przyjęcie mojego krzyża razem z Panem Jezusem oraz moja tożsamość dziecka bożego, daje siłę do wyjścia ku innym bez obaw, z uśmiechem. Podczas „wędrowania od domu do domu” słuchacze byli spokojni, wsłuchani i co ważne, też uśmiechnięci. Doświadczenie, jakie wyniosłam z tej posługi potwierdziło, że droga, którą kroczę po moim oddaniu życia JEZUSOWI jest właściwa i jedyna. To z kolei jest źródłem mojej ogromnej radości!

Anna (59 lat)

 

Wyjazd na ewangelizację do Zawad był od dawna zaplanowany przeze mnie, ale im bliżej do wyjazdu tym więcej było przeszkód. Jednak udało się pojechać dzięki Jezusowi, który dał mi siły i możliwości aby tam dzielić się dobrą nowiną. To On zaplanował ten czas i na nowo tchnął we mnie swego Ducha. Umocnił mnie, napełnił pokojem, wiarą i miłością, bym z odwagą mogła świadczyć o Jego cudach. Bym mogła mówić o tym, jak kilka lat temu uzdrowił mnie i moje małżeństwo.

Ponad trzy lata temu doświadczyłam spotkania z żywym Jezusem, który otarł moje łzy, uleczył głębokie rany i wyprowadził ze zła dobro. To od tego momentu zrodziło się we mnie pragnienie, aby być uczniem Jezusa. Wtedy zgodziłam się iść tam, gdzie mnie pośle, biorąc ze sobą jedynie zaufanie, bo jak Słowo Boże mówi „ Bóg dla tych, którzy Go miłują współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8,28).

Wyjazd na ewangelizację do Zawad był dla mnie czasem doświadczenia wielkiej gościnności tamtejszych mieszkańców. Dostrzegałam też u nich ogromną potrzebę podzielenia się swoim życiem, problemami oraz żywą wiarą, która pomimo sędziwych lat i bagażu często bolesnych przeżyć nadal trwa. Zobaczyłam ludzi prostych i skromnych, ale o wielkiej wrażliwości serc. Niektóre z nich były nierzadko zbolałe, stęsknione miłości i czekające z nadzieją na lepsze jutro. Każda chwila i wspólna rozmowa była tak wyjątkowa i szczera, jak na świętej spowiedzi. Nad wszystkim czuwał Duch święty, który działał i otwierał nas wszystkich na siebie wzajemnie. Większość osób, które poznałam tamtego dnia utwierdziła mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że nie warto żyć dla siebie, lecz służyć drugiemu człowiekowi. Choć czasem związane jest to z trudem i bezsilnością, to jednak ma sens i prowadzi ku lepszemu, bo wiecznemu dobru. Nie da się osiągnąc pokoju serca inaczej, jak tylko poprzez zwracanie się we wszystkim do Boga Ojca, który jest jedyną nadzieją w tej naszej ziemskiej pielgrzymce.

Marlena (36 lat)

 

Pojechałam na ewangelizację do Zawad, ponieważ czułam wezwanie od Pana Boga, aby być Jego sługą i mówić o Jego miłości w ten właśnie sposób: chodząc od domu do domu. Bardzo bałam się tego wyjazdu, ale Pan Bóg umacniał mnie ciągle Swoim Słowem, które znalazłam w Piśmie Świętym, iż mam się nie lękać, ponieważ to On będzie działał Swoją mocą. Tylko dlatego, dzięki tej obietnicy, iż to Pan będzie działał i będzie moją siłą zdecydowałam się na ten wyjazd. Rozmowy przebiegały różnie, jedne osoby miały pytania, inne dzieliły się ze mną swoim życiem i problemami, a jeszcze inne dzieliły się ze mną swoim doświadczeniem relacji z Bogiem. Wszyscy zawsze byli mili i niezwykle uprzejmi. To doświadczenie nauczyło mnie, iż mimo moich lęków i słabości zawsze powinnam w pełni ufać Bogu.

Magdalena (26 lat)

Kiedy usłyszałam, że w Zawadach będzie prowadzona misja ewangelizacyjna, moje serce poczuło wezwanie, pomyślałam sobie, że Duch Święty będzie działał tam niesamowite rzeczy i że już nie mogę się doczekać żeby je ujrzeć. Ale za chwile przyszło mi też do głowy, że przecież mam trudną sytuację w domu. Jak zatem mam iść, by z miłością głosić Chrystusa, gdy sama tak bardzo jej w tym momencie potrzebuję. Na szczęście na Eucharystii w niedzielę, na kilka dni przed ewangelizacją, zrozumiałam i poczułam kolejny raz, że Pan chce żebym tam była, że chce mówić przeze mnie do konkretnych ludzi. Nie wiele się zastanawiając kupiłam bilet z mojego rodzinnego domu we Władysławowie i przyjechałam na nasze wspólnotowe spotkanie, dwa dni przed, aby lepiej się przygotować do tej misji. Bałam się, że nie będę wiedziała jak zacząć rozmowę, co powiedzieć, gdy ktoś będzie tylko stał i dziwnie się na mnie patrzył. Ale starałam się ufać i czerpać odwagę od Pana, siłę dawała mi świadomość, że może są tam serca, do których nie dotarła jeszcze dobra nowina. Wyruszyliśmy. Pierwsze domy należały do ludzi otwartych, a nawet czekających na nas z zastawionymi stołami. Jednak w kolejnych obejściach spotkaliśmy się z podejrzliwymi spojrzeniami i różnymi pytaniami. Jeszcze inni ze spuszczonymi psami z zamkniętymi bramami i sercami. Weszłyśmy przez podziurawione i oblepione pajęczynami drzwi, nie miałyśmy pewności czy rzeczywiście kogoś tam zastaniemy. Jest. Samotny, leżący pod kołdrą mężczyzna, z amputowaną nogą i palcami. Martwica. Ale nie tylko ciała. Ból i złość, zmusza do amputacji kolejnych warstw serca. Wysłuchał pokazując, że wcale tego nie robi, odpowiadając na wszystko buntem i krzykiem i kazał odejść. Nie wiem czy moje słowa pomogły komukolwiek, z tej wioski czy wniosły w życie światło, mogę tylko mieć nadzieję, ale na pewno dla mnie była to jedna wielka lekcja pokory. Szczególnie uszanować czyjąś wolną wolę i odmowę. Zdałam sobie sprawę ile razy to ja odmawiam Jezusowi, by się na nowo nawrócić czy po prostu wstać z kanapy i zrobić coś dobrego. I jak mimo wszystko patrzy na mnie z miłością i ze swoją Boską cierpliwością czeka na moje tak.

Magdalena (23 lata)

Kolejny raz przekonałam się jak wielki jest Pan i jak wiele daje modlitwa wstawiennicza innych. Bardzo chciałam pojechać na ewangelizację do Zawad. Jednakże po ludzku wiedziałam, że będzie to niemożliwe. Poprosiłam Jezusa, aby tym się zajął i abym mogła trafić do serc wszystkich ludzi, których spotkam. Wiedziałam, gdyż sama tego doświadczyłam wcześniej, że misje ewangelizacyjne, pomagają spojrzeć inaczej na świat, samych siebie. W moim życiu to właśnie po Misjach Ewangelizacyjnych prowadzonych przez Wspólnotę Jednego Ducha w 2011 roku, na nowo odkryłam Jezusa i zagłębiałam się w tajemnicę Eucharystii. Wtedy zmieniło się całe moje życie. Wiem, że żyję, a doświadczenie Miłości Boże, jest dla mnie tak mocne i głębokie, że nie mogę milczeć i chcę się dzielić z bliźnim. „Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy” (Rz 10,17). Podczas ewangelizacji doświadczyłam bliskości Jezusa. Czułam się niesiona przez łaskę Bożą. Chodząc od domu do domu natrafiłyśmy na różne reakcje: zaciekawienie, uśmiech, ale też twarze stęsknione Bożej Miłości. Pan pokazywał mi swoją moc, uzdalniając i dając mi jeszcze większą radość, pokój i równowagę duchową, a rozmowy kończyły się też przyjęciem Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Dziękuję Bogu w Trójcy Jedynemu, za wszystkich ludzi, z którymi rozmawiałyśmy. Ewangelizacja nauczyła mnie, większego słuchania, oddawania wszystkiego Bogu, a także odwagi. Chrystus pokazał mi, że nieustanie jesteśmy potrzebni sobie nawzajem i to On jednoczy.

Justyna (38 lat)

 

We Wspólnocie Jednego Ducha jestem prawie dwa lata, ale gdy dowiedziałam się o Misjach Ewangelizacyjnych w Zawadach, miałam nie jechać. Nie dlatego, że nie chciałam, czy nie mogłam. Sądziłam po prostu, że ja się do tego nie nadaję, że nie poradzę sobie. Jednak im było bliżej wyjazdu, tym mocniej czułam w sercu potrzebę współuczestniczenia w tym cudownym dziele. Coraz bardziej pogłębiało się we mnie pragnienie podzielenia się z innymi ludźmi tym, jak spotkałam żywego Jezusa, jak bardzo Pan Jezus zmienił moje życie, jak piękne, mimo wielu trudności jest życie z Jezusem, tym jak Pan Jezus kocha nas wszystkich i jaki jest Miłosierny. Powierzyłam całe to dzieło w ręce Boga, oddałam się prowadzeniu przez Ducha Świętego, bo przecież bez Niego nie dałabym rady. Wiara w to, że Duch Święty będzie nas prowadził dodała mi odwagi. Mimo lęków i obaw pojechałam głosi dobrą nowinę.

Odwiedziłam około 30 domów. Tylko kilka z nich było zamkniętych, bo nie było gospodarzy lub nie chciano z nami rozmawiać. Oczywiście zdarzyło się i tak, że mieszkańcy rozmawiali z nami przez zamkniętą bramę i była to krótka rozmowa, a raczej tylko poinformowanie ich i zaproszenie na rozpoczynające się w ich Parafii Misje Ewangelizacyjne. Jednak większość ludzi przyjęło nas bardzo gościnnie. Zaprosili nas do swoich domów, zaproponowali coś do picia i chętnie z nami porozmawiali. Niektórzy z nich ze zdziwienie i zaciekawieniem słuchali o moim doświadczeniu spotkania Jezusa. Inni, gdy dzieliłam się tym, jak Pan Jezus odmienił moje życie byli wzruszeni. Podczas rozmów z mieszkańcami Zawad czułam obecność , działanie i prowadzenie Ducha Świętego. Sprawiło mi wielką radość i było dla mnie niesamowitym doświadczeniem i przeżyciem- bycie narzędziem w rękach Boga, dzieleniem się z ludźmi miłością Jezusa i głoszenie jak cudownie jest kroczyć razem z Panem Jezusem przez życie.

Anna (36 lat)

 

Pojechałam do Zawad z potrzeby serca. Chciałam poprzez osobiste zapraszanie na Misje mieszkańców tamtejszej parafii podzielić się własnym doświadczeniem spotkania Boga w swoim życiu. Wierzę, że Pan Bóg stawia na naszej drodze ludzi byśmy mogli zwrócić się ku Niemu. Ja sama też dzięki obcym osobom, które zaprosiły mnie a rekolekcje uczestniczyłam w nich i tam się nawróciłam. Dlatego tez pojechałam by dzielić się wiarą i przekazać dalej to co sama otrzymałam. Pan dał odwagę , słowa dzięki którym mogłam powiedzieć jak Jezus działa i prowadzi mnie w moim życiu. Spotkania z mieszkańcami były dla mnie ogromnym przeżyciem. Ja starałam się być pokornym posłańcem dobrej nowiny, że Jezus umarł i zmartwychwstał za każdego z nas, bo nas ukochał bezgraniczną bezwarunkową miłością. Większość rodzin oczekiwała nas i podejmowała z radością słuchając tego, czym chcemy się dzielić. Wspólna modlitwa podejmowana spontanicznie w domach była też niezwykłym doświadczeniem dla mnie i dla tych, u których byłam. Łzy wzruszenia, ciepłe słowa to dowód na to że Pan działa i otwiera serca. Były też zamknięte bramy… za te rodziny modliłam się, prosząc by Pan przyszedł pomimo drzwi zamkniętych. Kieruję ogromne słowa podziękowania dla osób, które były przewodnikami tj. miejscowych parafian, jacy na ochotnika zgłosili się do tej posługi. To też było niezwykłe doświadczenie wspólnej modlitwy, dzielenia się wiarą. Stworzyliśmy tego dnia jedną wspólnotę: Siedlce –Zawady, wspólnotę braci w wierze. Nie znaliśmy się wcześniej, a czuliśmy, że jesteśmy jednego ducha. Najkrócej ujmując, sobotnia ewangelizacja w Zawadach to doświadczenie działania Boga, prowadzenia tego dzieła przez Ducha Św., wspólnego zjednoczenia i trudu podejmowanego dla Pana. To wszystko wlało w nasze serca radość i umocniło wiarę. Chwała Panu.

Edyta (46 lata)

 

Jestem we Wspólnocie Jednego Ducha od roku. Decyzję o wyjeździe na ewangelizację do Zawad w sobotę 6-go maja podjęłam bez żadnego zastanowienia. Powiedziałam sobie po prostu: jadę. Nie wiedziałam do końca, na czym to będzie polegało. Wkrótce podczas przygotowań, jakimi były warsztaty ewangelizacyjne prowadzone we Wspólnocie jednego Ducha okazało się, że będziemy chodzić po domach, by zapraszać mieszkańców na Misje parafialne, które odbędą się wkrótce w ich parafii, a które poprowadzi nasz opiekun duchowy ks. Tomasz Bieliński. Zatem naszym zadaniem było dzielenie się z nimi świadectwem wiary, podobnie jak kiedyś uczyniło to siedemdziesięciu dwóch uczniów, którzy zostali posłani przez Pana do miast i wiosek, do których On sam przyjść zamierzał. Szczerze mówiąc trochę mnie to przeraziło. Zaczęłam więc się zastanawiać, czy aby podołam? A co mam tym ludziom powiedzieć o sobie? Miałam nawet myśli, by się wycofać? Lecz szybko pozbyłam się ich, gdy pomyślałam: w końcu jestem po ,,Kursie Nowe Życie”, w którym to otrzymałam nowe życie i siłę do działania. W końcu jestem we wspólnocie WJD, która mnie umacnia i wspiera modlitwą. To Duch święty mnie poprowadzi. Pomyślałam więc, że muszę mówić o Bogu, ze chcę oddać innym to, co dostałam, gdyż nie powinnam zatrzymywać tego daru tylko dla siebie.

Zasadniczo rozmowy z mieszkańcami przebiegały w bardzo miłej atmosferze. Średnio w każdym domu byłam ok. 20 min. Trudno było się rozstać z niektórymi osobami. Nasza szczerość sprawiała, ze również mieszkańcy chętnie opowiadali o sobie. Była wspólna modlitwa, chwile wzruszeń i łzy szczęścia. Z takiego doświadczenia i ja wyszłam bardzo umocniona. Widziałam bowiem na własne oczy działanie Ducha św.. Jestem bardzo szczęśliwa i wiem, że to Pan mnie wybrał do tego dzieła. Ja tylko powiedziałam tak.

Joanna (48 lat)

Od kiedy doświadczam miłości Bożej w moim życiu, pragnę dzielić się z innymi tym darem i mówić o Bogu. Odwagę daję mi Jezus, który jest moim Jedynym Panem i Zbawicielem. To on posyła Ducha Świętego, a ja jestem tylko posłusznym narzędziem. Moc czerpię z Eucharystii, czytania i rozważania Słowa Bożego oraz adoracji. Według mnie rozmowy z mieszkańcami Zawad były bardzo owocne. Wszyscy z uwagą słuchali świadectwa o mojej żywej relacji z Bogiem. Sami też mówili o swoich trudnych przeżyciach. Byli poruszeni do tego stopnia, że nierzadko popłynęły łzy radości i bólu. Za modlitwę w ich intencji parafianie wyrażali nieskrywaną wdzięczność. Dzięki temu po raz kolejny doświadczyłam działania Ducha Świętego, który otwierał serca rozmówców. Niech będzie Bóg uwielbiony w tym doświadczeniu.

Urszula (56 lat)