Nie mogłam się zebrać do napisania mojego świadectwa do dnia, gdy na kursie Jan uświadomiłam sobie, że trzeba odrabiać pracę domową. Moje świadectwo będzie miało trzy tematyczne części i zgodnie z zasadą będzie: krótko, radośnie i chrystocentrycznie 🙂

MÓJ TATA – MÓJ BOHATER

Pięknie jest czytać o tym, że Bóg jest kochającym Ojcem, że jest naszym Tatusiem, ale jeszcze piękniej jest tego doświadczyć. Kiedyś nie wierzyłam w te słowa dlatego, że mój ojciec był nieobecny. Z dzieciństwa pamiętam najbardziej to, że gdy przychodził z pracy do domu, to zazwyczaj siadał przed telewizorem i oglądał. Jedyne zainteresowanie, jakie okazywał wobec nas i zwracał na nie uwagę to: nieporządek, niepozmywane naczynia, niepoodkurzany dywan. Zawsze przy tym strasznie wyolbrzymiał problem. Wstawał jedynie na posiłki. Co więcej, już jako pełnoletnia dziewczyna dowiedziałam się, że zdradzał on moją mamę, a w dzieciństwie, którego nie pamiętam, przegrywał pieniądze w karty. To wszystko sprawiło, że znienawidziłam tego człowieka. Uczucie to było jeszcze podsycane przez nienawiść mojej mamy do niego. Ona nawet dziś otwarcie mówi, że go nienawidzi. Obraz ojca przekładał się w moim życiu na obraz Boga. Uważałam Go za tyrana widzącego we mnie jedynie to, co złe. Bałam się Boga, że mnie skrzywdzi. Każde złe wydarzenie odbierałam jako karę od Niego za moje grzechy. Pewnego dnia nie wytrzymałam. Poszłam do kościoła i powiedziałam, że mam dosyć wiary, gdzie jej wyznawcy wyszydzają siebie nawzajem i  obgadują, a wychodząc ze Mszy św. postępują jeszcze gorzej. Chciałam odejść. Wtedy Pan wkroczył w moje życie przez ludzi, którzy dali mi dobry przykład, obdarzyli ciepłem i dobrem. Zaprosili mnie na kurs Filip (zwany obecnie Nowe Życie), gdzie Pan pokazał mi i przekonał, że jest moim Ojcem. On stoi za mną murem, a jeśli dopuszcza pewne wydarzenia do mojego życia, to w tym celu, aby mnie czegoś nauczyć. On zawsze mi pomaga, gdy tylko o to Go poproszę. On mnie KOCHA i jest wierny Dzięki temu mogłam przebaczyć mojemu ojcu ziemskiemu, a Pan uwolnił mnie od tego nie w spektakularny sposób, ale w sposób bardzo ludzki. Dzięki temu mogłam napisałam ojcu list wyznając, że mu wybaczam i że go kocham. Jeszcze tego samego dnia, gdy zostawiłam ten list na stole w kuchni,  tato zadzwonił do mnie. Wprawdzie nie przeprosił mnie za doznane krzywdy i brak miłości (tego nie oczekiwałam), ale słyszałam w jego głosie wzruszenie. To był początek naszej nowej relacji, którą Pan cały czas uzdrawia.

MARYJA – KOBIETA ODKRYWAJĄCA KOBIECOŚĆ

Przez złą relację z ojcem miałam również zaburzoną relację ze samą sobą jako kobieta. Tym bardziej, że moja mama „robiła ze mnie chłopaka”. Ja broniłam jej przed tatą w kłótniach; ja nosiłam ciężkie torby z zakupami; ja płaciłam rachunki; nosiłam meble, bo moim braciom nie chciało się nic robić. Pamiętam, że mama często powtarzała, iż facetom jest łatwiej, niż dziewczynom. Przez to wszystko uwierzyłam, że lepiej byłoby być chłopakiem i nie akceptowałam swojej kobiecości. Z pomocą przyszła mi Maryja, która zaprosiła mnie do siebie do sanktuarium w Medjugorje. Pojechałam tam za darmo, dzięki dobroci człowieka oddanego Maryi, bo nie miałam na to pieniędzy. Dostałam tam książkę pt. „Urzekająca”. Dzięki niej zrozumiałam, że szatan atakuje kobiecość, ponieważ to kobieta jest pięknem dzieła Stwórcy, wyrazem jego wrażliwości, delikatności i czułości. Maryja pokazała mi, jak kobieta powinna dbać o siebie, a jednocześnie być skromną. Nauczyła również jak wyrażać troskę o innych i być czułą. Nie zawsze mi się to udaje, ale Maryja nadal jest przy mnie, …chodzi nawet ze mną na zakupy 🙂 Tak, bo ostatnio wybrałam się na kupno butów ślubnych, a mając ograniczony czas poprosiłam Ją o pomoc. Nie minęła godzina, kiedy miałam już buty w ręce 🙂 Kupiłam buty do sukni ślubnej w ciągu godziny ! To naprawdę cud!

NIE MOŻECIE SŁUŻYĆ BOGU I MAMONIE

Od października 2017 roku prowadzę działalność gospodarczą, która wierzę, że jest Bożym planem dla mnie. Samo składanie dokumentów i podań do urzędów było dla mnie trudne, bo popełniałam mnóstwo błędów. Jednak Pan cały czas pokazywał mi, że mnie w tym prowadzi. Była o tym przekonana, gdyż w tamtym okresie nieustannie spotkałam  przychylne mi osoby, a przeszkody urzędowe, które wydawały się nie do przeskoczenia, rozwiązywały się bardzo szybko i łatwo. Kiedy wreszcie udało się szczęśliwie zakończyć konieczne procedury, ja zaniedbałam relację z Panem. Przestałam rozeznawać, które propozycje zleceń, jakie dostawałam są od Pana. Popadłam w przekonanie, że mam nowe zlecenia, to dzięki nim spotkam nowe osoby i podzielę się z nimi wiarą. Przypomina mi się tutaj postawa Judasza, który uważał za marnotrawstwo gest wylania olejku na stopy Jezusa, który uczyniła kobieta cudzołożna. Tak naprawdę Judasz wolał, by tamta kobieta dała Jezusowi pieniądze dla biednych, a on – skarbnik Apostołów, zagarnąłby je dla siebie. Takie myślenie wdarło się również do mojej głowy i mego serca. W krótkim czasie moją motywacją przestało być błogosławienie dzieci, które zapisywały się na moje zajęcia. Moim celem stały się pieniądze, do tego stopnia, że biorąc coraz więcej zleceń (co odbiło się na jakości usług) szybko schudłam i podupadłam na zdrowiu. Z przepracowania nabawiłam się jadłowstrętu. Nie mogłam spać w nocy, bo ciągle myślałam co muszę jeszcze zrobić, by zarobić więcej. Zaniedbałam rodzinę, przyjaciół, bliskich, wspólnotę, a przede wszystkim odsunęłam się od Boga. Moja praca czyniona wcześniej z pasji stała się rzemiosłem, a nawet mechanicznym odtwarzaniem. Nie tylko, że przestała mnie cieszyć, ale wręcz zaczęła mnie denerwować i irytować. Nie dopełniałam podjętych obowiązków, gubiłam się i zapominałam o wielu rzeczach. Byłam drażliwa i dużo krzyczałam na moich podopiecznych. Robiłam wszystko byle jak. Co więcej, moje narzeczeństwo „zawisło na włosku”, ponieważ nie miałam wystarczająco dużo czasu na budowanie relacji z moim narzeczonym. Na szczęście Pan zawalczył o mnie i pokazał mi, co się dzieje i jakie są tego konsekwencje. Stało się to dzięki mojej sąsiadce, która otworzyła mi oczy na powstały we mnie problem. Moment rezygnacji z niektórych zleceń był trudny, szczególnie w perspektywie potrzeb finansowych związanych ze zbliżającym się ślubem i weselem. Na szczęście tamtego dnia dostałam Słowo, żeby powierzyć Panu moje obawy i Mu zaufać, a On sam będzie działał i nie pozwoli mi zginąć. Rezygnacja z niektórych zajęć nie wywołała katastrofy. Co więcej, stała się błogosławieństwem. Dzięki temu mogłam wrócić do wspólnoty i pełnionej w niej posługi muzycznej. Pan Jezus dał mi odczuć dobro tej decyzji już na pierwszej próbie muzycznej, gdzie usłyszałam wiele ciepłych słów o moim powrocie. Czułam się jak syn marnotrawny, czule przyjęty przez ojca. Pan znowu wrócił na pierwsze miejsce do mojego życia. Znów dobrze śpię w nocy, jestem spokojniejsza i lepiej przygotowana do zajęć. Mam czas dla mojego narzeczonego, dla wspólnoty, dla posługi muzycznej, a przede wszystkim dla mojego Pana i Zbawiciela. A poza tym, …znów kocham to, co robię. Chwała Panu!