Na kurs zastałam namówiona. Nie bardzo wiedziałam, czego się po nim spodziewać, bo cóż innego się dowiem? Przecież uczęszczałam na Msze Święte, modliłam się co wieczór. Jednak prawdą jest, że nie miałam w życiu radości, nie czułam się szczęśliwa. Nie czułam się bezpiecznie. Nie powiem, że po trzech dniach to się nagle diametralnie zmieniło. Nie. Jednak czuję teraz taki wewnętrzny spokój. Wiem, że nie jestem już we wszystkim sama. Ja, która nie miałam planu na swoje życie teraz wiem, że wcale nie muszę go mieć. Spokój bezpieczeństwo i świadomość, że to Pan Bóg ma dla mnie najlepszy plan… to dał mi ten kurs. Najważniejsza jednak w tych dniach była dla mnie spowiedź. Dotknęła mnie do żywego i dała poczucie uwolnienia. Bardzo dziękuję za wszystko.
Martyna, lat 31
Pan dotknął mnie na kursie przez swoją bliską obecność oraz przez swoją bezmierną i bezwarunkową miłość. Uświadomiłam sobie rzeczy oczywiste, które wcześniej takimi nie były. Czuję się spełniona, kochana i bezpieczna. Mam w sobie dużo euforii i siły od Boga. Usłyszałam głos Pana w moim sercu. Pierwszy raz w życiu tak mocno doświadczyłam też obecności Ducha Świętego. Teraz zamierzam w zdecydowanie większym stopniu wprowadzić Go do mojego nowego życia. Przeżyłam chwilę, których nie jestem w stanie opisać. Towarzyszyło mi wiele wszelkiego rodzaju emocji. Były chwilę zwątpienia. Teraz wiem, że to co działo się przed rekolekcjami, to były pokusy, żeby nie przybyć na kurs. Mogę śmiało stwierdzić, że przeżyłam tu najlepsze chwile mojego życia.
Natalia, lat 15
Formuję się od trzech lat we wspólnocie. Na tym kursie zrozumiałem, że jestem już nowym człowiekiem. Zresztą wiedziałem o tym od jakiegoś czasu. Po co więc wziąłem udział w tych rekolekcjach? Bo było mi bardzo trudno uwierzyć, że podobnie jak 2000 lat temu, taki i dziś Bóg uzdrawia i pozwala nam „chodzić po wodzie”. W moim życiu dokonało się już wiele cudów. Choć już wcześniej przekonałem się i uwierzyłem w to i tak miałem wątpliwości i byłem „przygaszony”. Chciałem, aby na tym kursie Pan oderwał mnie od tego ciężaru. Wołałem więc: „Panie! Jeśli to ty jesteś, każ mi przyjść do Ciebie po wodzie.” Pierwsze słowa, jakie otrzymałem w sercu na kursie brzmiały: „Chodź”. Jeszcze bardziej mnie to utwierdziło, że Jezus chciał bym tu był. Więc czekałem nieświadomie na sobotni wieczór, bo przecież nie mogłem wiedzieć, co się stanie. Wierzyłem, że Pan we mnie zadziała jak u innych. Podczas sobotniej wieczornej modlitwy wielu uczestników doświadczyło działania Ducha Św.. Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu ja nie poczułem nic. Nic się we mnie nie zmieniło! Pytałem się więc siebie : dlaczego? Jezu, dlaczego? Duchu Św., dlaczego? Wróciłem do domu zdenerwowany i poirytowany. Dlaczego Pan nie dał mi odczuć swojej obecności tak, jak innym? Przecież z taką nadzieją tu przyszedłem! Teraz już wiem, dlaczego. Bo kochający Bóg Ojciec ma wobec mnie inne plany i zapewnił mnie: „Masz wszystko, czego ci potrzeba”. Zatem ja nie potrzebuję „fajerwerków”, a moje uczestnictwo w kursie miało być dla mnie najbardziej owocne w trzecim dniu, gdy jest mowa o wspólnocie. To sprawiło, że dziś mam wielką potrzebę mówienia, że wspólnota jest niezbędna każdemu człowiekowi. Nie da się spotkać i trwać przy Jezusie, chodząc raz w tygodniu na Mszę świętą. Trzeba się formować, a Kościół w tym względzie ma wiele propozycji. Nie ważne czy jesteś dzieckiem, nastolatkiem, małżonkiem, wdowcem. Pan Bóg przez wspólnotę chce do ciebie przychodzić, by umacniać cię. Nie bój się słowa WSPÓLNOTA. Nie bądź bierny. Nie bądź praktykującym, a niewierzącym. Jezus czeka we wspólnocie.
Uczestnik, lat 39
Na kursie przeżyłem wielki ból i oczyszczenie. Zwyczajnie tłumię w sobie uczucia, staram się nie płakać, nie pokazywać swoich słabości. Tutaj pojawiły się łzy. Ten kurs był wielką walką we mnie. Z jednej strony chciałem doświadczyć bliskości Jezusa, pragnąc zmiany w życiu. Z drugiej strony odczuwałem silne przywiązanie do dzieci, do pieniędzy, do wyglądu zewnętrznego, ubioru i stroju. Jak to zmienić, zostawić? A jednak przeżyłem, doświadczyłem zmiany!. Do tej pory moje życie było jednym wielkim lękiem przed śmiercią, obawą o przyszłość moich dzieci. Bałem się uzależnienia. Czułem, że moje działanie stało się bezsensowną walką „w pojedynkę”. Ale już na wstępie tego kursu dostałem słowo „Nie lękajcie się”. Przed modlitwą do Ducha Św. doznałem takiego niepokoju, iż myślałem, że tego nie wytrzymam. Zaczęło przeszkadzać mi wszystko. Ale modlitwa nade mną przyniosła upragnioną ulgę. Dostałem potwierdzenie, że aniołowie czuwają nade mną, że mam się modlić do wszystkich świętych. Teraz czuję się, jakbym był w innej przestrzeni. Kolejnym odkryciem jest potrzeba wspólnoty. Do tej pory broniłem się, nie chciałem się odkrywać przed innymi. Tymczasem na tych rekolekcjach dostałem „zaproszenie” do wspólnoty, która zaczęła się rozwijać w mojej parafii, o czym wcześniej nie wiedziałem.
Uczestnik
Gdy wybierałam się na kurs nie wierzyłam, że cokolwiek może się zmienić. Nie sądziłam, że pustynia w mojej duszy będzie w stanie przeobrazić się w pełną życia oazę. Nawet teraz ciężko mi w to wierzyć, ale to się właśnie stało. Pan naprawdę mnie dotknął, a właściwie mną potrząsnął. Przemienił moje serce, zaczynając od mojego podejścia do samej siebie. Pozwolił mi bowiem przebaczyć sobie samej. Nigdy nie zapomnę słów, które powiedział mi Jezus przez drugiego człowieka. Pan wiedział, że właśnie tego potrzebuję. On rzekł: „ Nie bój się mnie więcej”. Od tamtej chwili wiem, że miłość mojego jedynego Pana jest większa od wszystkiego. On zabiera strach. On rozwiewa wszelkie wątpliwości i naprawdę żyje!
Uczestniczka, lat 17
To był niesamowity czas! Przez kolejne etapy kursu Pan przychodził ze swoją łaską. Moje serce się rozradowało, czułem jak Pan mówi: „Kocham Cię Synu. Jesteś mój!” Teraz wiem, że jestem dzieckiem Króla! Płynie we mnie Królewska krew. Pan pokazał mi wiele sytuacji, kiedy przez grzech straciłem tę jedność z Nim. Pokazał mi, jak mój grzech wpływał wcześniej na moją relację z Nim oraz jak mój grzech niszczy relacje z innymi osobami. Odczuwam wielką radość z odkupienia, które Pan mi darował całkowicie za darmo. Pokazał też, że muszę najpierw pozwolić zmieniać siebie, a nie starać się zmieniać innych. Czuję niesamowitą chęć zmiany swego życia i nawrócenia w każdym aspekcie życia. Nie mam żadnych wątpliwości, że Jezus ma najlepszy plan na moje życie i problemy. Mam niesamowitego Pana, który jest największym, najlepszym Przyjacielem. On kocha mnie miłością odwieczną. Jezus Jest moim Panem, On Pan mój i Bóg mój.
Uczestnik, lat 29
Pan Bóg dotknął mnie już na pierwszej konferencji kursu Nowe Życie. To był moment, kiedy usłyszałam jak Bóg bardzo mnie kocha za darmo, bez żadnych zasług. W kolejnych częściach tych rekolekcji On dotykał mnie często, pokazując tyle ważnych rzeczy. Posługiwał się wieloma osobami. Dał mi „nowe Życie”. Już nie jestem tą samą osobą, jaką byłam przed kursem. Wszystko się zmieniło. Miłość przyszła jak światło z jasnego nieba. To było moje wypłyniecie na głębię, zaryzykowanie dla Boga, powiedzenie mu „tak” we wszystkich dziedzinach mojego życia: w sferach duchowych, uczuciowych, zdrowotnych… we wszystkim. Dotknął mnie też Pan przez dar łez. Dziś mogę powiedzieć i mówię to z pełną świadomością: Jezus daje Nowe Życie. To był, najlepszy czas w moim życiu. Nie zamieniłabym go na żaden inny.
Olga
W lutym 2017 roku trafiłam na terapię odwykową, która trwała dwa miesiące. Wprawdzie do 12 października utrzymałam abstynencję alkoholową. W tym okresie bardzo cierpiałam, choć Bóg podtrzymywał mą nadzieję na uwolnienie z nałogu. Jestem przekonana, że dzięki Jego niezmiernemu miłosierdziu i łasce Ducha Świętego potrafiłam wytrwać w trzeźwości przez 8 miesięcy. Jednak pod koniec tego okresu oddaliłam się od Boga. Przestałam się modlić na różańcu. W natłoku codzienności zagubiłam drogę do Nowego Życia. Stało się. Przerwałam abstynencję, wypijając piwo bezalkoholowe i paląc „maryśkę”. Wydarzyło się to tylko raz… a jednak wydarzyło się. Kilka godzin później, kiedy substancja psychoaktywna przestała działać, uświadomiłam sobie, że od miesiąca byłam w nawrocie choroby. Na moją zgubę uwierzyłam, że mogę kontrolować picie, bo przecież ode mnie zależy wszystko. To było błędne i destrukcyjne przeświadczenie wynikające z braku akceptacji mojej choroby. Zapomniałam, że ofiarowałam swoje życie Maryi w Niepokalanowie i na mityngu AA przyznałam przed Bogiem swoją bezsilność wobec alkoholu. „Wpadka” zdarzyła się na dwa dni przed rozpoczęciem kursu „Nowe Życie”. Przyjechałam na kurs w ogromnej depresji, z poczuciem winy i wstydem. Po raz kolejny poczułam się bardzo samotna i niezrozumiana. Znowu straciłam z oczu sens i cel życia, które dopiero zaczynałam odkrywać przez miesiące trzeźwego życia. W sobotę na kursie oprócz złego stanu emocjonalnego miałam silne objawy abstynencyjne: czułam głód alkoholowy oraz ogromny, bolesny lęk, że nie wytrzymam, że z tego upadku już się nie podniosę, że Bóg się ode mnie odwrócił. Na szczęście podczas modlitwy wstawienniczej poczułam, że ja zbłąkana i poraniona owieczka zostałam ponownie przyjęta w ramiona swojego Ojca. Poczułam niesamowitą miłość Bożą, którą zawsze odnajdowałam w największym cierpieniu. Zrozumiałam, że Bóg zawsze był przy mnie i nigdy mnie nie opuścił. To ja, przez grzech ponownie oddaliłam Go od siebie. Teraz wiem, że Bóg uzdrowił mnie tamtego wieczoru. Poczułam wtedy w sobie ciepło i mrowienie w głowie. Otrzymałam oczyszczający mnie z grzechu dar. Bóg po raz kolejny wyciągnął do mnie rękę, uratował mnie, pomnożył nadzieję i wiarę, w to, że wytrzymam w trzeźwości. Moje życie się odmieni, bo mam piękną przyszłość z Jezusem, który mnie zbawił.
Martyna, lat 26
Na kursie Pan otworzył mi oczy i pozwolił zrozumieć, co robię niewłaściwie w swoim życiu. Pokazał mi, dlaczego odnosiłem w życiu kolejne porażki. Podążałem niewłaściwą drogą, próbując sam kierować i planować sobie życie. Bóg był, tylko dodatkiem, uzupełnieniem jakiejś brakującej niewypełnionej potrzeby. Zrozumiałem, że to Jezus jest drogowskazem, drogą, wzorem, celem mojego życia, a rzeczy o które zabiegałem i którym poświęcałem cały dotychczasowy czas są tylko iluzją, która ma mi przysłonić zasadniczy cel. Myślę, że doznałem nawrócenia, zmiany myślenia, która teraz pozwoli mi na nowo otworzyć się na Jezusa, pogłębić wiarę i rozwijać się, bo do tej pory stałem w miejscu, a nawet gorzej, cofałem się. Zaimponowały mi tez osoby prowadzące kurs, które z taką wiarą, mocą i odwagą potrafią świadczyć o Jezusie i relacji z Nim. Dzięki ich świadectwom przekonałem się, iż Jezus nie zostawi mnie samego. Wystarczy Mu tylko zaufać w pełni i oddać się, uznając go Panem i Królem, a On da mi życie w obfitości. W sobotę po wieczornej modlitwie wstawienniczej poczułem ulgę zrzucenia jakiegoś ciężaru wewnętrznego i przypływ ogromnej radości. Chciało mi się śpiewać i opowiadać o tym, co czuję i czego doznałem. Od tamtej pory cały czas mam słowa piosenki „Chcę Panie wielbić Cię, bardziej z dnia na dzień”. Nie potrafię i nie chcę się uwolnić od tej myśli. Czuje potrzebę mówienia o niesamowitym uczuciu, jakie mnie napełniło. Czuję radość i spokój, którego nie odczuwałem od dobrych dwóch lat.
Piotr, lat 43
Zostaw komentarz